Kategorie
Film

Uśmiechnij się (2022)

„Uśmiechnij się” to film z krwią i krwią, który ustawia prawie wszystko – jego wyjątkowo potężny składnik przygnębienia, najlepsze, choć rozpoznawalne strategie szokowe, połączony temat kontuzji i samozniszczenia – przed początkowymi napisami. Na oddziale psychiatrii kryzysowej, dr Rose Cotter (Sosie Bacon), stały i udzielający porad specjalista, zwraca się do kobiety, która wygląda na to, że jej duch został potępiony i nigdy nie wrócił. Idzie obok Laury (Caitlin Stasey) i przedstawia tonem, który pozostaje obiektywny pomimo jej drżącego niepokoju, sny, które widzi, że żadna inna osoba nie byłaby w stanie.

Widzi twarze, a raczej duszę, coś, co odsłania się przed jednostkami. Czuje, jak to się chowa; znakiem duszy jest twarz, która odwzajemni jej spojrzenie podstępnym uśmiechem, zaskakującym uśmiechem przeklętych. Przedstawiając to, Laura okazuje się być zdenerwowana do tego stopnia, że ​​zaczyna się wić. W tym momencie specjalista obraca się, widząc zgnieciony wazon na podłodze, a Laura zniknęła. Jednak nie! Ona tam jest, z glinianym odłamkiem w pobliżu. Poza tym, teraz to ona się uśmiecha, gdy wbija odłamek w szyję i drapie go wzdłuż, podcinając sobie gardło w powolnym, tryskającym krwią ruchu. Przyłóż się do błogiej twarzy!

Diabły, które widziała Laura, nie kopały z nią wiadra. Tego wieczoru Rose wraca do domu, do swojego dużego, zimnego pionierskiego domu w pobliżu lasu, a po przedstawieniu się z kieliszkiem wina i siedzeniu w półmroku widzi dokładnie to samo, co widziała Laura. Twarz pokryta cieniem. Im bardziej się na nią gapi, tym bardziej widzi, że się uśmiecha.

Uśmiech, jako oznaka obłąkanego lęku, powraca dość daleko. Wystarczy pomyśleć o lampach Jack-’o i Jokerze, albo o szyderstwie, które szybko przesunęło się po cętkowanej substancji Regan MacNeil Lindy Blair, albo o uśmiechach rictus w filmie takim jak „Zdradliwy” lub filmie, który go napędzał, niezwykłym niskim poziomie z 1962 roku. -plan finansowy freak-show wzorowy „Festival of Spirits”. W „Smile” pierwszy szef eseistów Parker Finn, czerpiąc z filmów takich jak „Genetic”, „It Follows” i „The Outsiders”, przekształca ludzki uśmiech w przerażający wektor cienia wszechświata niegodziwości. Film ma drżącą jakość, której bez wątpienia potrzebowałem „Ciemny telefon”. Chciałbym jednak, żeby „Uśmiechnij się” było bardziej… interesujące.

Laura, podrzynająca gardło, doznała kontuzji od jakiegoś czasu: patrzyła, jak nauczyciel kończy to wszystko tuż przed nią. Poza tym zakończyła to wszystko bezpośrednio przed Rose. Czy dostrzegasz tutaj przykład? Film wpasowuje się w ten przykład, a kiedy już się to udaje, „Uśmiech” w swojej strukturze zamienia się w dość standardową przejażdżkę dreszczykiem o odkryciu tajemnicy starego bluźnierstwa.

W przypadku, gdy przerażają cię sny o uśmiechających się do ciebie osobach, jednak nikt inny ich nie widzi, świat uwierzy, że jesteś psychopatą, a znaczna część serialu w „Uśmiechu” kręci się wokół Rose, która wydaje się być specjalistą, który jest przerażony. Sosie Bacon, która przypomina sztywną neurasteniczkę Geneviève Bujold, denerwuje się, wciągając tłum w zły sen. To dobry pomysł, żeby Rose, współpracująca ze swoim byłym policjantem (Kyle Gallner), przekształciła się w specjalistkę, bo tacy są specjaliści (w zasadzie ci świetni). Co więcej, ma własną podstawową kontuzję: autodestrukcję swojej mamy, na którą patrzymy w pierwszych minutach filmu. „Uśmiech” unosi od „Innate” możliwość, że bliskie domu i mentalne zło, które przechodzą przez rodziny, są naszymi prawdziwymi fantomami. Tak czy inaczej, w tej sytuacji jest to megapleksowe podobieństwo: wymagający, wyzwolony z subtelności, zarysowany (u szczytu) swoją diabelską skórą, tym lepiej, by dostać się do twojej.

Na przyjęciu z okazji siódmych urodzin siostrzeńca Rose jest przyzwoita scena, w której typowy niemelodyjny śpiew „Błogich urodzin” zmiękcza film w oszołomienie, a młodzieniec otwiera prąd, który powoduje nagłe zatrzymanie imprezy. Jednak skorzystałbym z okazji, aby zobaczyć trzy dodatkowe sceny, tak rewelacyjne – szczególnie w filmie, który trwa 115 minut. „Uśmiech” prawdopodobnie będzie hitem, ponieważ jest to film z krwią i krwią, który przekazuje, nie powodując, że czujesz się oszukany. Jednak półtorej godziny, przy mniejszym powtórzeniu, mógłby być bardziej przebiegłym filmem. (Co więcej, z jakiego powodu „Candy”, przebój Chordettes z 1958 roku, grał nad napisami końcowymi? To jeden z moich głównych utworów, ale nie ma nic wspólnego z niczym w filmie.) A jednak powinniśmy dać „Uśmiech”. ” zasługa za wniesienie głębokiego skoku w moc odpychania uśmiechu. Idea uśmiechu polega na tym, że kojarzy się z osobą, która się uśmiecha. To jest powód, dla którego moce, które przychodzą po Rose, są czymś więcej niż straszydłami. Dlatego wydaje się, że są przeznaczone dla niej.

-->